Przyjaźnie

Weszłam do szatni, a w tym samym miejscu, co wczoraj, siedział zielonooki blondyn. Patrzył na mnie ciepło i po chwili wyszedł. Zakłopotana pobiegłam pod naszą salę. Od razu spostrzegłam Loreen siedzącą na ławce.
- O, cześć! - powiedziała z uśmiechem, gdy mnie zobaczyła
- Cześć. Co tam? - przez chwilę się zawachałam i rozpoczęłam rozmowę.
- Dobrze, widzę, że nie jesteś z naszej klasy
- W pewnym sensie jestem - uśmiechnęłam się
- Chodziłaś może do gimnazjum 211? - spytała podjrzliwie
- Nie, nie chodziłam - odparłam - całe trzy lata spędziłam w szkole 322 o podwyższonym poziomie nauczania, gdzie chodziłam w debilnym mundurku i byłam odpytywana trzy razy w tygodniu - zaśmiałam się. Śmiałyśmy się razem, ja z niej, a ona ze mnie. Ja starałam się ukryć śmiech, a ona wybuchła na cały korytarz. To jeszcze bardziej nas rozśmieszyło. I wtedy zadzwonił dzwonek. Wszyscy weszli do tej samej klasy, co wczoraj. Nauczycielka powiedziała, że będzie to lekcja organizacyjna. Zaczęłam plotkować z Loreen.
-...prawda, Florence? - wyrwała mnie z zamyślenia nauczycielka
- Yhm.. prawda - odparłam
- Loreen, powtórz, proszę - zirytowała się wychowawczyni
- Mówiła pani o lekcji organizacyjnej - wykręciła się Loreen
-Tak, ale o czym konkretnie? - powiedziała nauczycielka i podeszła do dziennika, wzięła go do ręki i po chwili położyła go znów na biurku.
- Nie dosłyszałam.
- Nie gadaj, proszę - powiedziała tylko nauczycielka i znów wróciła do lekcji
- Miła nawet - powiedziałam do Loreen - moja to za jedno słowo dawała pałę - zmartwiłam się, do jakiej, ja chodziłam szkoły... co to ma w ogóle być?? Na szczęście jestem już w nowej szkole, gdzie nikt mnie nie zna i nie wie jaka jestem.
W tej chwili zadzwonił dzwonek. Wzięliśmy plecaki, rzuciliśmy je pod salę, a ja z Loreen pobiegłyśmy na ławkę przed szkołę pogadać. Po chwili dołączyli do nas dwaj chłopacy z naszej klasy - zielonooki blondyn i brunet.
- Cześć, jestem Victor - powiedział blondyn i ciepło się uśmiechnął - a ty? Bo nie miałem okazji poznać. - zwrócił ku mnie radosne oczy.
- Ja jestem Florence - odwzajemniłam uśmiech. Loreen cały czas się uśmiechała.
- Ja Loreen - powiedziała - a ty? - wskazała na bruneta siedzącego ze spuszczoną głową.
- Yy, Alex - chłopak się ożywił. Teraz dopiero zauważyłam jego niebieskie oczy. Chciałabym mieć takie. Ale mam czarne. Czarne, jak nic. Po prostu.
- My już się znamy - Victor uśmiechnął się do Loreen - chodziliśmy razem do klasy - zwrócił się do mnie. - A ty chyba jesteś nowa?
- Tak, z innej szkoły - powiedziałam.
- Przepraszam na chwilę - Loreen wstała i weszła do szkoły
- Do tej ponadprzeciętnej? - zaśmiał się blondyn
- Niestety - uśmiechnęłam się - Jak się cieszę, że się stamtąd wyrwałam.
Wtedy przyszła Loreen. Była blada jak ściana.
- Loreen, co się stało? - zdążyłam spytać, gdy ta wylądowała na podłodze.

Spotkanie

Nowy rok szkolny, nowa szkoła. Po przemówieniu dyrektorki, poszłam pod umówioną salę. Zauważyłam grupkę dziewcząt i chłopców - wszystkich z tej samej klasy. Tylko ja byłam inna.
Usiadłam w drugiej ławce. Jak najdalej od ostrego słońca, które świeciło mi prosto w oczy.
Przysiadła się do mnie pewna dziewczyna.
Włosy miała ciemno-złote. Jej oczy były ciemne, niebieskie i uśmiechała się do mnie lekko.
- Nazywam się Loreen. A Ty? - podała mi rękę
- Florence - odpowiedziałam
Wychowawca zaczął podawać plan i opowiadał o tych wszystkich zaletach naszego liceum. Zupełnie go nie słuchałam. Rozglądałam się po klasie. Przy oknie, w pierwszej ławce usiadły dwie dziewczyny. Uśmiechały się do nauczyciela. Za nimi usiadła zgraja dziewczyn, pewnie przyjaciółek. Poczułam się trochę odtrącona, lecz wiedziałam, że one nawet mnie nie znają.
Na koniec napisaliśmy sprawdzian. Taki sobie, żeby sprawdzić umiejętności.
W szatni spotkałam parę chłopaków. Blondyn z zielonymi oczami przywitał się ze mną i szybko wyszedł.
Skrępowana szybko opuściłam szkołę, a gdy byłam już w domu, odetchnęłam z ulgą i zadzwoniłam do mojej najlepszej przyjaciółki. Poszła do innego liceum. Szkoła bez niej nie była szkołą.